czwartek, 30 października 2014

Rozdział 2 : Slytherin durna czapko,Slytherin

 Słońce wisiało już nisko,gdy czerwony pociąg minął skaliste góry.Teraz droga była prosta.Jeszcze najwyżej pół godziny i dzieci siedzące w różnych przedziałach przekroczą progi Hogwartu.Niektórzy mieli to zrobić po raz drugi,piąty czy siódmy,ale byli tez tacy,którzy nigdy nie widzieli szkoły na oczy.Większość z nich wychylała szyje próbując zobaczyć,choć kawalątek zamku,a znaczna mniejszość czytała "Krótką Historię Hogwartu",jak Julia.Jej zimne palce dotykały nierównych stronic zatrzymując się za każdym razem,gdy pojawiło się na nim słowo "Hogwart".Nagle z korytarza rozległ się donośny głos :
-Za pięć minut będziemy w Hogwarcie.Proszę zostawić bagaże w pociągu,zostaną zabrane do szkoły osobno.
Julia znacznie zbladła,co w przypadku jej trupio białej karnacji było rzadkością.Poprawiła rude warkocze i dołączyła do tłumu na korytarzu.Jej wzrok szybko odnalazł przyjaciół,lecz ciało wolało pozostać na swoim miejscu.Pociąg zatrzymał się.Wszyscy,jeden po drugim wyskakiwali na peron.Nad drobną postacią Julii pojawiła się wielki,przerażający cień.Dziewczyna cofnęła się gwałtownie nadeptując przy okazji na czyiś but.
Odwróciła się,by przeprosić za swoją nie koordynacje ruchową,lecz zaraz zmieniła zdanie.Przed nią stał wysoki,piegowaty chłopiec o włosach tak samo rudych,co ona.
-Uważaj jak łazisz!-Krzyknął Ronald Weasley,jej kuzyn od siedmiu boleści.
-Uważaj jak się odzywasz.
Nagle znikąd pojawiła się grupa chłopców z Draconem na czele.Julia bez trudu rozpoznała jego towarzyszy.Blaise Zabini i Teodor Nott-arystokraci z południa kraju.
-Zostawcie go.-Powiedziała i rzuciwszy wściekłe spojrzenie na krewnego oddaliła się w kierunku wielkiego gajowego.
-Pirszoroczni za mną!
Ruszyli za olbrzymem,co chwila ślizgając się i potykając.Panowała ogólna cicha,choć spojrzenia,którymi wymieniali się Draco i Ron warte były miliona obelg.
-Zaraz zobaczycie Hogwart!-Oznajmił gajowy.
Cisza stopniowo ustępowała głośnym zachwytom.Ścieżka,którą do tej pory szli skończyła się,przed nimi rozciągało się teraz wielkie,czarne jezioro.Nie ono było jednak atrakcją,a wielki zamek znajdujący się na drugim brzegu.
-Po czterech do łodzi,ani jednego więcej!-Zawołał gajowy.Przy brzegu znajdowała flotylla łódek.Julia i chłopcy szybko wskoczyli do jednej z nich.
-Wszyscy gotowi?-Zapytał potężny głos.-No to...NAPRZÓD!
Wszyscy w ciszy czekali,aż łodzie pokonają odległość dzieląca ich od Hogwartu.Po najwyżej pięciu minutach łódzki przepłynęły pod bluszczem,który zasłaniał wejście do tajemniczego tunelu.Gdy się w nim znaleźli Julia wzdrygnęła się.Wokół panował mrok i wilgoć,czyli to czego najbardziej nienawidziła.Ulżyło jej trochę,gdy wyszli na suchy brzeg,do podziemnej przystani.Po omacku szli korytarzem,aż stanęli na murawę w cieniu zamku.Gajowy wyszedł przed nich i trzykrotnie uderzył swoją wielką pięścią w dębową bramę.Otworzyła się niemal natychmiast,ukazując czarnowłosą,wysoka kobietę ze sroga twarzą.
-Pirszoroczni to pani McGonagall.
Czarownica,McGonagall rzuciła spojrzenie na nowych uczniów i ruchem dłoni nakazała gajowemu,aby odszedł.Gdy już to uczynił brama otworzyła się szerzej ukazując sale wejściową.Na Julii,która wychowywała się w o niebo lepszych warunkach nie zrobiło to wrażenia,jednak kilka dziewcząt szeptało cicho o jej wymiarach.Zza drzwi można było usłyszeć głośne rozmowy i śmiechy,lecz McGonagall zaprowadziła ich do małej komnaty znajdującej się z zupełnie innej strony.
-Witajcie w Hogwarcie!-Zaczęła McGonagall po czym przez parę minut mówiła o Ceremonii Przydziału.Julia wiedziała o niej praktycznie wszystko.Stara,gadająca Tiara miała wybrać ich przyszłość przydzielając ich do jednego z czterech domów,ceniących sobie inne wartości.Aby trafić do Gryffindoru trzeba być odważnym i mężnym; Huffpuff szuka prawych i tolerancyjnych; Ravenclaw głupotę potępia,; Slytherin ceni czystość krwi oraz spryt.Ona sama skazana jest na ostatnią opcję co jest z jednej strony dobre,z drugiej złe.Ten dom jest uznawany jako najgorszy tylko dlatego,że to w nim był Voldemort,najpotężniejszy,a jednocześnie najokrutniejszy czarnoksiężnik naszych czasów.
-Wrócę kiedy będziecie gotowi - oznajmiła McGonagall.-Proszę zachować spokój.
I wyszła z pomieszczenia zostawiając ich samych.Julia poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku.Przydział odbywa się na oczach całej szkoły,jeden nieprawidłowy ruch i będzie wyśmiewana przez okrągłe 7 lat.Inni również byli przerażeni.Wszyscy stali jak po dostaniu czarem.Wszyscy oprócz rozczochranej dziewczyny z zębami jak koń,opowiadającej o ilości podręczników jakie zdążyła przeczytać od lipca.Julia poczuła zirytowanie,gdyby tylko ona opowiedziała o swojej książkowej wiedzy,to panna mądralińska zamknęła by się raz,a dobrze.
-Mogliby nam odpuścić,wszyscy wiedzą,że trafimy do Slytherinu-powiedział Draco.
-Nigdy nic nie wiadomo-odpowiedziała ruda nawet nie spuszczając wzroku z mądrali.Teraz uwzięła się na Pansy trując jej o Aquamentii,które będą praktykować dopiero na 6 roku.-Taka Pansy na przykład,na co dzień opanowana i pokojowo nastawiona,a dziś jest duże prawdopodobieństwo,że rozkwasi komuś nos.
-Biedna szlama.
Julia wlepiła wzrok w brunetkę.Już wie dlaczego jest taka przemądrzała,mieszańcy nie mogą pozostać w ciszy tylko zawsze wychodzą przed szereg,choć nie mają nic czym mogli by się pochwalić w przeciwieństwie do nich.
-Idziemy!-Ostry głos powrócił do komnaty.-Tiara nie będzie na was czekać godzinami!
Kolejna fala strachu ogarnęła małe ciało.Gęsiego wyszli na korytarz,aby po chwili ujrzeć Wielką Salę.Julia musiała przyznać rację blondynce idącej przed nią,sala wejściowa w porównaniu z Wielką Salą to szopa.Światło dawały świeczki wiszące nad każdym z czterech stołów pełnych uczniów.Pośrodku stał jeszcze jeden,przy którym siedzieli nauczyciele.To właśnie tam skierowała się McGonagall i kazała stanąć w szeregu,zwróconym ku uczniom.Z taką widownią nawet najśmielszy skuliłby się w sobie.Julia przytłoczona tym wszystkim wlepiła wzrok w zaczarowane sklepienie pełne gwiazd.Szybko jednak spuściła wzrok,gdyż poczuła na sobie czyiś wzrok.Spojrzała w bok słysząc przy okazji szept :
-Kto to?
Tak zaciekawiony jej osobą okazał się ciemnowłosy chłopak,którego spotkała u Madame Malkin.Nawet była do niego przyjaźnie nastawione,ale okazał się przyjacielem jej wroga.
-Julia Rose,lepiej się z nią nie zadawać,to rodowita Ślizgonka,a tacy zwykli maczać palce w czarnej magii.-opowiedział szybko Weasley.
Wspomniana dziewczyna musiała stłumić w sobie złość,ponieważ McGonagall właśnie stanęła przed stołem prezydialnym,kłótnia przed nauczycielem,a zwłaszcza na Uczcie Powitalnej mogła jej przysporzyć nie lada kłopotów.Biernie spojrzała na starą,brudną i postrzępioną tiarę leżącą na drewnianym stołku.Cała sala wpatrywała się w nią w oczekiwaniu,lecz ta nawet nie drgnęła.McGonagall rzuciła jej spojrzenie nieznoszące sprzeciwu i dopiero wtedy szew rozpruł się,tworząc coś na kształt ust.Czapka,o ie to możliwe wywróciła oczyma i zaczęła swoją pieśń :

Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!

Po tej jakże długiej i przepięknie(lub też nie) zaśpiewanej pieśni sala zaniosła się oklaskami uczniów,a McGonagall chwyciła zwój pergaminu.
-Kiedy wyczytam wasze imię i nazwisko,dana osoba siada na stołku i nakłada tiarę.Abbot,Hanna!
Na pierwszy ogień poszła dziewczyna o różanych polikach i mysich włosach.Usiadła niezgrabnie na stołku i nałożyła tiarę.Po chwili wszystko było jasne.
-HUFFLEPUFF!
Stół stojący po prawej stronie wybuchł oklaskami i wrzaskami.Hanna usiadła przy nim witając się ze swoim nowym domem.Mijały kolejne przydziały.Wielu uczniów przybyło Slytherinowi i Gryffindorowi,jednakże Ravenclaw i Hufflepuff nie pozostawali w tyle.Ulżyło jej,gdy miss wiem wszystko Granger,Hermiona trafiła do Gryffindoru,ale pożegnała ze smutkiem River,Felice,która trafiła do Ravenclawu.Felice tak jak ona pochodziła z dobrej rodziny,więc Julia mogła sobie wyobrażać co tez przeczyta,bądź w najgorszym wypadku usłyszy w wiadomości od rodziców.Dla szanujących się rodów czystej krwi liczył się tylko jeden dom,był nim Slytherin.
-Malfoy,Draco!
Wybór był oczywisty i nikogo nie zdziwił.
-SLYTHERIN!!!
Ślizgoni powitali go serdecznie,lecz on ich zignorował zwracając całą swoją uwagę na dwójce przyjaciółek czekających jeszcze na swój dom.Po Pagel,Ben(Ravenclaw) przyszła kolej na Parkinson,Pansy.Decyzja była równie szybka,jak w przypadku Dracona.
-SLYTHERIN!!!
Julia wciągnęła i wypuściła gwałtownie powietrze.Dlaczego nie mogła mieć nazwiska zaczynającego się na jakąś inną literę?Była dzielna,w ogóle nie zwracała uwagi na wyczytywanych uczniów czekając na upragnione "Rose,Julia".Nagle stało się coś co zmieniło jej podejście.
-Potter,Harry!
Na sali zawrzało,wszyscy byli ciekawi jak to też wygląda sławny Potter,wszyscy włącznie z Julią.Wystąpił chłopak stojący do tej pory obok Weasleya.Tak,to Harry Potter o nią pytał,a ona nie skorzystała z okazji,aby się z nim zapoznać.
Tiara opadła Potterowi na zielone oczy i była tam znacznie dłużej,niż w przypadku innych osób.Gdzie trafi Chłopiec,Który Przeżył?Może wykaże się inteligencją i zasili szeregi Ravenclawu?A może będzie odważny,jak lew będący godłem Gryffindoru?Zdecydowanie wygrała druga opcja.
-GRYFFINDOR!!!
Gryfoni oszaleli z radości,jak jeszcze przy żadnym uczniu.Kolejni Weasleyowie,Fred i George powtarzali krzykiem : Mamy Pottera,mamy Pottera!
Te zdecydowanie zbyt głośne owacje zaskutkowały upomnieniem McGonagall.Gdy wróciła do poprzedniej czynności Julia zupełnie zapomniała o kolejności.
-Rose,Julia!
To jak stawanie przed sądem albo jesteś winny i trafiasz do totalnego piekła albo wręcz przeciwnie,jesteś bezkarny i na wolności ze swoimi.Usiadła na drewnianym stołku usilnie szukając miejsca,gdzie mogłaby zawiesić wzrok.Stół Slytherinu nie wchodził w grę,nie mogłaby znieść zawiedzionych min Dracona i Pansy.Przypomniała sobie o "chłopcu od Malkin".Potter tak jak pozostali patrzył na młodą Rose z wyczekiwaniem.Jego największym marzeniem było,aby Ron się pomylił i ruda usiadła koło niego jako gryfonka nie mająca pojęcia o czarnej magii.Julia miała jednak zupełnie inną wizje swojej przyszłości.Gdy Tiara opadła jej na nos powtarzała w myślach Slytherin.
-Musisz być niezwykle związana z tym domem,jeśli już od pierwszych chwil tak strasznie o niego błagasz.Ale czy stać mnie na wyrządzenie tobie takiej krzywdy?Masz cechy odpowiednie dla wszystkim domów.Życie staję się przedmiotem,gdy życie przyjaciół staję w ogniu niebezpieczeństwa,co wskazuje na Hufflepuff ; waleczne serce oraz własne poglądy,których jesteś w stanie chronić jak lew są godne prawdziwej Gryfonki; chęć zdobywania wiedzy,rozważne myślenie i pomysłowość to Ravenclaw ;jest też twój ulubiony punkt-Dom Węża,na pewno masz ambicje i spryt,a co najważniejsze czystość krwi.
Głos umilkł.Julia znowu zaatakowała.Slytherin był jak najlepszy wojownik,nie dawał za wygraną,walczył do końca.
-Co mam z tobą począć?-zapytała sama siebie tiara.Slytherin,durna czapko,Slytherin!.-Tym razem to tobie daje wybór,mam nadzieje,że wiesz czego chcesz.
-SLYTHERIN!
To co teraz czuła nie można opisać w żadnych,nawet najpiękniejszych i najbardziej wymyślnych słowach.Podreptała do stołu Slytherinu,gdzie trafiła wprost w ramiona Pansy.Tylko Draco wydawał się jakby bardziej oschły,niż kiedykolwiek wcześniej.
-Dlaczego siedziałaś tam tak długo?-Zapytał prosto z mostu.
Pansy natychmiast się odsunęła czekając na odpowiedź Julii.Gdy trafiła tam,gdzie ona zupełnie zapomniała o czasie w jakim Tiara nad nią rozmyślała.Ponad 5 minut.
-Nie umiała wybrać jednego.Powiedziała coś w style "Masz cechy wszystkich czterech domów".Głupie,prawda?
Pansy potwierdziła te słowa kiwnięciem głowy,lecz Draco nadal nic nie rozumiał.Jakim cudem Julia Rose-prawowita ślizgonka-mogła zostać hatstalls?
-Mógłbyś choć raz odpuścić-rzuciła Julia odwracając się,aby obserwować dalszy przebieg ceremonii.Trafiła na odpowiedni moment,Tiara znajdywała się na głowie Rona Weasleya.Było jasne,że będzie Gryfonem jak reszta żałosnych Weasleyów.Teraz czekały tylko trzy osoby.Blaise Zabini usiadł koło Dracona jako Ślizgon,Judy Zett była zaś ostatnią Puchonką.
-Zayne,Sylvia!
Sylvia okazała się być dziewczyną dorównującą wzrostem Ronowi.Podejście było złym słowem w tej sytuacji,ona praktycznie podbiegła do Tiary.Julia wiedziała teraz jak musiał wyglądać jej przydział.Sylvia co chwilę otwierała i zamykała usta,a czas się dłużył.
-GRYFFINDOR!!!
Julia nie mogła tego racjonalnie wytłumaczyć,ale gdy nowa gryfonka uścisnęła dłoń Pottera miała ochotę podejść do niej i wymierzyć jej konkretny cios w twarz.Profesor zabrała tiarę oraz stołek do pomieszczenia przylegającego do Wielkiej Sali.Powstał Albus Dumbledore.Rozłożył ramiona szeroko i uśmiechnął się promiennie,zwłaszcza na widok nowych uczniów.
-Witajcie!-powiedział.-Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie!Zanim rozpoczniemy nasz bankiet,chciałbym wam powiedzieć kilka słów.A oto one : Głupol!Mazgaj!Mieć!Obsuw!Dziękuje wam!
I usiadł za stołem prezydialny.Starsi uczniowie wybuchli oklaskami i śmiechami,nowi byli lekko zaniepokojeni.Jeśli dyrektor tej placówki wygaduje takie rzeczy,to czego można się spodziewać po dalszej edukacji?
-Mam dziwne przeczucie,że mówił o Weasleyu-powiedziała Pansy nakładając zapiekani na talerz.-Ale ta Granger też nie lepsza,słyszeliście jak mi truła?
-Dwa słowa : sławny Potter-dołączył się Draco.
Cała trójka momentalnie zwróciła się ku stole Gryfonów.Potter siedział z Weasleyem i oczywiście Sylvią Zayne.
-A ja wam mówię,że największy problem będzie z Zayne.
-Przyznaj się po prostu,nie lubisz jej,ponieważ nie tylko ty będziesz hatstalls-rzucił Draco.
-Nie wszystkim obchodzi tylko sława.
Zmierzyli się wzrokiem.Od momentu ich pierwszego spotkania,czyli od przeszło pięciu lat ciągle kłócą się o to samo-popularność i styl bycia.Draco zawsze wyrzucał Julii jej niechęć do ludzi,ta nie pozostawała mu dłużna i nazywała pozerem.Pansy jako złoty środek ich godziła,lecz sama często dostawała po nosie.Tym razem postanowiła nie ryzykować,i gdy uczta dobiegła końca Julia i Draco byli na siebie śmiertelnie obrażeni.Ruda odetchnęła z ulga,gdy Dumbledore wstał,by wygłosić przemowę,pozwalającym tym samym udać im się do dormitoriów.
-Na koniec parę słów.Pan Flinch pragnie  przypomnieć o zakazie używania czarów poza salami lekcyjnymi.Próby do quiddtcha rozpoczynają się w drugim tygodniu semestru.Każdy,kto chce grać w barwach swojego domu,powinien zgłosić się do pani Hooch.Na koniec pozostaje tylko jedno.Wstęp do lasu otaczającego zamek jest surowo zabroniony.Las jest wyjątkowo niebezpieczny,zwłaszcza w obecnym roku.
Ostatnia uwaga wywołała zaciekawienie wśród wszystkich uczniów,i tych starszych co młodszych.
-Bo kogoś zaatakuje śmiercionośny dąb-mruknęła Pansy.
-Teraz pozostaje mi powiedzieć : dobrych snów!
Nowi Ślizgoni zeszli za Kylie Venus,prefektem tego też domu,do lochów.Przeszli na pewno ich większą część,gdy Kylie zatrzymała się przed kamienną ścianą.
-Pamiętajcie,że aby dostać się do pokoju wspólnego trzeba wypowiedzieć hasło.Obecne hasło to Czysta Krew.
Nikt nie skomentował banalności hasło,ponieważ obserwowali jak drzwi znikąd pojawiają się w ścianie.Zastali to co w tunelu,przez który płynęli,mrok i wilgoć.Nikt poza Julią zdawał nie robić sobie z tego większego problemu.Kylie pokazała chłopcom jedne drzwi,a dziewczętom drugie po czym ponownie wyszła na korytarz lochów.Julia i Pansy szybko odnalazły drzwi z napisem 1 rok.Dormitorium było tak jak pokój wspólny utrzymane w barwach szmaragdu i srebra.
-Mam dosyć-oznajmiła Julia rzucając się na pierwsze łóżko od drzwi.Ten dzień był niesamowicie długi,więc bez protestu oddała się w objęcia Morfeusza.Prawdziwy rok szkolny zacznie się dopiero jutro,a ona już wiedziała,że nie przyniesie nic poza problemami.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie cierpię tego rozdziału.Musiałam w nim opisać Ceremonie Przydziału co jest dla mnie męczarnią.Jako że mam w zamiarze zmienić praktycznie całą fabułę powieści wydarzenie,które musiało być prawie takie samo sprawia mi ogromny problem.Jest to na pewno jednym z powodów długości rozdziału.Kolejny jest o wiele dłuższy i co najważniejsze w 100 % mój.Pojawi się gdzieś koło soboty oraz będzie okazją do "poznania" mojego własnego stylu pisania.
~Rosie
PS Wiem,że interpunkcja to mój słaby punkt! ;(




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz